po raz pierwszy o systemie Airis w Polsce napisał Tomasz Klim, Redaktor naczelny PAYLOAD.
– dobrze, a niektórzy ludzie znają pana Tomka z takiej strony:
==>
– więc “czy czasem nie lekko trafił swój na swego”?
Lewica co najwyżej może szukać elektoratu u robotników rolnych lub drobnych rolników
– drobnym rolnikom może zaproponować postulaty socjoekonomiczne, “emocjonalno-moralnie (narracyjnie) poosłaniać” przed modernizacjami czy racjonalizacjami (dziś: klimatycznymi), lecz już nie obyczajowo-światopoglądowo. Empatyczną wersję “Piątki dla Zwierząt” odrzuca wieś en masse jako “fanaberię”, gdzie figura, autorytet starszych są tam mocne, toteż nie myślmy o np. cywilizowaniu patriarchatu czy tam innych opresji i autorytaryzmów. “Koń droższy baby, jak ziemia droższa życia” – ongiś usłyszałem credo.
Nie chcę siać defetyzmu – do Lewicy zdecydowanie najbliżej, pozwalam sobie na szczerość; mogę się mylić, wiadomo.
Robotnicy rolni (najemni) – uczciwie, nie umiem powiedzieć.
Szczerze, jakbym nie chciał, to nie umiem odpowiedzieć, co i od czego tu zależy. Właśnie i dlatego odpuściłem sobie z politykami uniwersalistycznymi (apelowaniem do ludzi, adresowaniem ich mentalności, targetowaniem postulatów), aby móc od tego wyabstrahować. Wybieram bańki. :-P
Masz na myśli, że opozycja światopoglądowa miasto-wieś istnieć musi, a akurat my wylosowaliśmy: wielkomiejscy = liberałowie? To chyba nie imperatyw: http://www.swissinfo.ch/eng/politics/why-the-rural-urban-rift-is-less-deep-in-switzerland-than-elsewhere/46816694 .
Ktoś tylko dawno temu wspominał, mogę już nie pamiętać dobrze, że jakieś badania socjologiczne robili (czyżby okolice PTE?) i coś tam zależało od wielopokoleniowej historii danego obszaru wiejskiego – była różnica w mentalności, zależnie, jak dawno dany obszar zrzucił feudalizm, czy tam jaka była proporcja ludności migrującej. PGRy, jak wiadomo, konstrukcja z XX w. – “dwu-, trzypokoleniowa efemeryda” – jeszcze inna opowieść.
Moje potoczne i lokalne obserwacje są takie, że wieś nie jest lewicowa, tylko jak już anarchiczno-konserwatywna – nieufność przede wszystkim wobec struktur symbolicznych (jak np. kultura, samorozwój, nauka) i formalnych (jak np. instytucje i instrumenty rozwojowe), za wyjątkiem, wybiórczo i niekonsekwentnie, Kościoła i religii. Skutek jest taki, że przeciętny bolandzki chłop nie pomyśli ani o budowie spółdzielni (gdyż nie ufa sąsiadom), ani o modernizacji gospodarstwa (gdyż nie ufa nowinkom, ceni sobie bezpieczeństwo status quo, niejednokrotnie jest uzależniony). W chwili, gdy podstawy jego bytu się zachwieją, np. wskutek konkurencji, globalizacji, rolnictwa wielkoobszarowego, zmian klimatycznych, Zielonego Ładu, Dyrektywy Bioróżnorodnościowej – popadnie w degenerację, ewentualnie najmie się u latyfundysty (tylko tam jest i tak niższa chłonność pracy). Laboratorium socjologiczne – wsie popegeerowskie w wersji light (nie tak gwałtownie). Uważam, że za naszego życia zobaczymy fale migracji małorolnych do miast z pełnym tego faktu zestawem następstw – “ekonomia alterobwarzanka”: zinklasowani wielkomiejscy na suburbia (dawniej: zdeklasowani wielkomiejscy na emigrację na zmywak), zdeklasowani chłopi do miast lub do sektorów pozarolniczych, może do usług. Sorry za brutalną szczerość, lecz wątpię, aby to jakościowo odmieniło ich mentalność. Chłop jest też “powierzchownie alterempatyczny” – nieobojętny na ludzką tragedię, lecz ze skokowo wyższym progiem bólu (pies czy krowa sobie mogą przeżyć życie na łańcuchu, zaś dziecko w patorodzinie – luz).
PiS to partia narodowo-socjalkonserwatywna. PO to partia eks chadecka czy konserwatywno-liberalna, dziś po prostu centrystyczna o rysie liberalnym. Polska 2050 to partia chadecka, także o rysie liberalnym, w koalicji z PSLem, partią agrarną o rysie konserwatywnym. Chcemy tego czy nie, te stronnictwa zbierają większość głosów demokratycznych; społeczeństwo jest, jakie jest. Rezultat w systemie demokracji przedstawicielskiej, ostatnio dalej majoryzowany metodą D’Hondta, przeto również jest, jaki jest. Abstrahując od faktu, ilu w polityce wybieralnej jest idealistów, a ilu cyników, oportunistów.
Za ciekawszy uważam przeto aktywizm polityczny, ang. campaigning – głosić swoje tezy tak, by cię nigdy większość nie wybrała (i dobrze!). Gdyż to nie w tym rzecz, aby zderegulowano aborcję – to jest dalekie – ma trafić do świadomości, że działają kolektywy typu Ciocia Czesia, Wienia czy Basia, Women on Waves/Web itd. I niechaj swojx trafią do swoich.
Jeśli ma istnieć parlamentaryzm i demokracja przedstawicielska (system okołorepublikański z zabezpieczeniem praw mniejszości), wówczas ustrojowo jestem orędownikiem Filaryzacji Społecznej – źródłem praw, norm, pozytywnych przykładów i architektur społecznych powinien być jedynie Filar Światopoglądowy; Parlament służyłby tylko do koordynacji między Filarami tak, aby te nie wchodziły sobie w paradę – w praktyce permanentny rząd mniejszościowy, techniczny, administracyjny. Klauzula sumienia jako narzędzie osobistej deklaracji światopoglądu i mentalności; drogowskaz, do którego Filaru się w istocie należy (protip: niekoniecznie będzie to ten, z którego się dana osoba wywodzi urodzeniem). Twierdzę, że dziś już mało kto kogokolwiek do czegokolwiek przekona – po komunie było na to całe pokolenie czasu. Jeśli prawdą jest, iż taka np. Bolanda (środkowoeuropejskie 38-milionowe państwo między Bałtykiem, Bugiem, Karpatami i Odrą, które wchodziło do Unii Europejskiej z narracją, iż ta jest cywilizacyjnie bardziej rozwinięta i postępowa, acz Europejskiej Karty Praw Podstawowych nadal w całości nie ratyfikowało) jest przeżarta wielopokoleniową agenturą typu stay-behind – nawet mniejsza z tym, czyją właściwie: po prostu tajne siatki osób, które udają lokalsów, zaś skrycie brużdżą, influencują, “podtruwają studnie”, ew. czekają na sygnał, pilnując “państwa z kartonu” (uwaga: infiltrując również, jako p*licja p*lityczna, dowolne środowiska sprawcze), wówczas probierzem odporności [sub]populacji jest stałość, spójność, konsekwencja poglądów i niepodatność na manipulacje, a przeciwnie: zdolność dostarczania wszystkich funkcji, jakich od zdrowego społeczeństwa czy społeczności wolno w XXI w. oczekiwać. Potrafi to robić w warunkach represji np. Kurdystan, ale i… fundamentalistyczny Hezbollah. Te pojęcia kojarzą się konserwatyzmem i to jest czysty paradoks, dialektyka, kiedy musi się nimi posługiwać Wolnościowiec. Rodzi to toksyczne sprzeczności, ale nie znalazłem lepszej rady. Oznacza bowiem bezlitosne filtrowanie i rankingowanie ludzi według przesłanek subtelniejszych, niż np. mowa. Co nie zmienia faktu, iż trzymam kciuki za depolaryzację, common ground i internacjonalizm – jak twierdzą prymatolodzy, rudymentarna etyka jest uniwersalna dla gatunku – po prostu nie wierzę, iż za swego życia doczekam tego w Bolandzie, a rozwijać się trzeba.
Jakie nowe konto masz na myśli?
Zapewne albo konto ChatMail z wymuszonym szyfrowaniem (Autocrypt), albo w ogóle protokół inny niż e-mail (np. XMPP/Jabber ma OMEMO, OTR lub PGP).
Istnieje jeszcze taka alternatywa – dodatek do przeglądarki (zamiennik Thunderbird + Enigmail albo Claws Mail + GPG): https://mailvelope.com/en
Dokładnie tak: e-mail jako szyfrowany komunikator wiadomości błyskawicznych (tzw. instant messenger) – w DeltaChacie tylko via konto e-mailowe (a więc i tylko ów adres jako identyfikator). Numer telefonu jako identyfikator-potwierdzenie tożsamości chyba jest np. w Signalu.
Tutaj rys historyczny Usenetu (i też Internetu w Bolandzie) – dla Wolnościowcx gorzkie, gdyż pokazuje, iż nie można po prostu udostępnić szerokiej społeczności jakiegoś forum: http://pixelpost.pl/wzlot-i-upadek-usenetu-oraz-historia-narodzin-internetowych-trolli/ .
Kontekst historyczny jest taki, iż oryginalnie grupy dyskusyjne były obsługiwane przez protokół NNTP ( http://www.rfc-editor.org/rfc/rfc3977 ) – z których najbardziej znanym i uniwersalnym wdrożeniem był/jest Usenet ( http://en.wikipedia.org/wiki/Usenet ) – rozsądny, zdecentralizowany protokół, także z edycją (supersede) i wycofywaniem (cancel) postów. Wymaga dedykowanego klienta, np. slrn
lub Pan
.
Listy mailingowe były natomiast rozsyłane e-mailem.
Google stworzyło interfejs webowy do Usenetu oraz własnych grup a`la forum WWW, osiągalnych także e-mailem, co nadal zwało się “grupy [dyskusyjne]”.
Oba podejścia nie są bardzo efektywne zasobowo, gdyż typowo klienty cytują cały post/mail na który się odpowiada, choćbyśmy odnosiłx się do jednej linijki tekstu.
Z m.in. tego powodu Google zaczęło pracować nad “reinvent the wheel” – protokołem/ekosystemem Google Wave, uogólnieniem ponad listami/grupami/forami i chatami ( http://en.wikipedia.org/wiki/Google_Wave ).
Kontestuję określenie “treść kradziona”, a już szczególnie w odniesieniu do Wikipedii z CC. Co leży w Internecie/World Wide Webie do replikacji – to się stało publiczne, nie można tego ukraść. Również podejścia typu Prawo do bycia zapomnianym w UE nie spowodują, że osoba zniknie z już zaindeksowanych danych. Skoro autorami pracy są ludzie z Carnegie Mellon, to tak się składa, że od lat Sieć czesze (dając nb. wkład też do AI/ML-LLM) budując tzw. ontologię CMU NELL: http://rtw.ml.cmu.edu/rtw/ .
This paper should serve as yet another reminder that the world’s most important and most valuable AI company has been built on the backs of the collective work of humanity, often without permission, and without compensation to those who created it.
– to przyczynek do rozważań o alternatywnych modelach socjoekonomicznych, w tym “renty od postępu naukowo-technologicznego” typu UBI. Właśnie OpenAI ma w tym swój wkład, bo przecież także widzą tę trajektorię doskonale: http://www.cnbc.com/2021/03/30/openai-ceo-sam-altman-says-ai-could-pay-for-ubi-experts-disagree.html .
Korzystałem z rozwiązania chmurowego (czyli bez gwarancji prywatności):
– w wersji free-bez rejestracji – limit 10 min per kawałek, limit dobowy oraz brak rozróżniania rozmówców; za to jakość dla jęz. polskiego – co najmniej dobra.
Analogicznie można użyć YouTube’a z autotranscript, tylko trzeba mieć tam konto.